wtorek, 3 listopada 2015

Matka Boska i Królowa Anglii - pole silnej kobiety i co z tego wynika

Witajcie Drogie Dziewczyny (i Wspaniali Panowie, tak wiem, że też podczytujecie ;) !

Witajcie po długiej "przerwie kawowej" - dla mnie pełnej między krajowych i między wymiarowych podróży, niespodziewanych spotkań z niezwykłymi Istotami, okraszanych zagryzaniem międzykulturowych ciasteczek z przyprawami oraz rozkoszowaniem się nieskończonymi możliwościami wyboru trakcji w czasoprzestrzeni, w którą się właśnie tu i teraz wybieramy. W stroju kosmonauty lub wieczorowym. W dresie lub w pidżamie.


Moje trakcje wiodły ostatnio między innymi do Londynu, Królestwa pięknej brytyjskiej wymowy, ujednoliconych, krytych kamieniem domów, czystych chodników i równych dróg, estetycznie przystrzyżonych żywopłotów oraz… kultu Królowej, a nawet Królowych.

Nie jest moim zamiarem zalewać Was strumieniem wiedzy historycznej czy nawet socjopolitycznej. Chcę tu tylko podzielić się jednym mocnym, sugestywnym i czysto subiektywnym wrażeniem.

Jako, że przyleciałam do Londynu nieco wcześniej, niż planowane przez Michała warsztaty z moim udziałem, postanowiłyśmy z Michała żoną, Moniką oraz ich rozkosznym synkiem, Adasiem skorzystać z pięknej jesiennej pogody i powędrować sobie do Hide Parku.

Hide Park, jak może niektórzy wiedzą, dzieli się na dwie części, wyodrębnione poprzez most zbudowany nad wąskim lecz długim jeziorem. Jedna część, bliższa Buckingham Palace, jest wielka, pełna ludzi piknikujących lub karmiących kaczki i łabędzie, koni galopujących pod wodzami miłośników szkółek jeździeckich, osób spoczywających na leżakach, dzieci biegających po alejkach i par zanurzonych w swoich mikro-światach.


Z początku obraz taki wydaje się sielankowy i można odczuwać wielką przyjemność z patrzenia na ludzi, którzy nigdzie się nie spieszą, z obserwowania zachwytu dzieci, które podziwiają jedzące kaczki, z unoszącego się spod końskich kopyt, pełnych dynamizmu kłębów pyłu, które zasłaniają na chwilę horyzont...

Jednak od pierwszych chwil przebywania w tej części parku miałam wrażenie "obniżanych wibracji". Czułam wyraźnie, jak moje własne wibracje potrzebują dodatkowego wsparcia, aby mogły utrzymać się na właściwym poziomie pełnej radości, akceptacji, łagodności i błogości. Z początku pomyślałam, że owe niezbyt pozytywne energie pochodzą od ludzi, dla których najwidoczniej Hide Park jest najkrótszą drogą do pracy, a którzy - starannie i elegancko ubrani - od czasu do czasu komentowali mijane przy jeziorku ptaki zdaniami takimi jak: "oh, it's disgusting!", "look, they poo everythere…", "what a dirty smell" i tym podobnymi. Jednak poczynione w trakcie robienia zdjęć obserwacje socjologiczne pozwoliły mi spojrzeć na te zdarzenia z innej perspektywy.

Zachwycona "mimo wszystko" (znacie słynne porady Matki Teresy?) przemierzałam trawniki w poszukiwaniu ciekawych ujęć, podczas, gdy Monika usypiała dziecko w wózku. Nie sposób było nie zauważyć, że wśród spacerowiczów i odpoczywających wyraźnie przeważają przedstawiciele kultury muzułmańskiej. Właściwie jest ich tam więcej, niż rozwrzeszczanych, poszukujących jedzenia ptaków. 
Sen okazuje się dosyć gęsty i chaotyczny.

W pewnym momencie widzę grupkę złożoną z dwóch mężczyzn, kilku symbolicznie zakwefionych kobiet i wielu dzieci, którzy ułożywszy leżaki w podkowę układają się do wspólnego radowania się chwilą. Urzeka mnie ich wspólnotowość i jedność. Jednocześnie, robiąc zdjęcie, dostaję wyraźny i dość agresywny sygnał, aby tego nie robić. Islam, inny świat. Miejsce kobiet pod mężczyznami. Miejsce chłopców nad dziewczynkami. Hermetyczna społeczność. Pozostali to "inni", "obcy". Niewierni. Brać od niewiernych zasiłki nie oznacza uznać ich za równych przed Allahem.




Przyszedł czas na dalszy spacer. Przechodząc przez mostek zauważamy odbywającą się po drugiej stronie ścieżki sesję zdjęciową. Obok zaparkowanych kilka samochodów z najwyższej półki. Ludzie kręcący się wokół statywów i ekranów. Przystojny model, oparty o barierkę. Prawdopodobnie dla jednego z magazynów modowych. Albo dla sieci galerii. Świat pośredni, bardo mostu, sen ulega zmianie, wyraźnie rozrzedza się i rozświetla.

Wchodzimy znowu w park. W drugą jego część. Od razu daje się odczuć skok wibracyjny. Energia jest niezwykle czysta, delikatna, można wręcz powiedzieć - mistyczna i eteryczna. Nawet trawa wygląda inaczej. Alejki wydają się bardziej równe, przestronne i niemal puste. Drzewa rosną gęściej a stare domki wydają się zapraszać, aby poznać ich tajemnice. Nie mam pojęcia o co chodzi, czemu zawdzięczamy tak wielką energetyczną zmianę w ramach jednego parku. Obserwuję. Dochodzimy do Pomnika Zdrowia Fizycznego. Przedstawia konia stojącego "dęba"wraz z jeźdźcem i faktycznie emanuje mocą i wigorem.

Dalej alejka wiedzie ku ceglanym zabudowaniom. Jak się okazuje jest to skromny i surowy z wyglądu letni pałacyk Królowej Wiktorii. Jednakże przejście między niewielkim stawikiem a pałacem ozdabia pomnik innej królowej, aktualnie panującej Elżbiety II. Oglądamy królewskie wnętrza, korzystamy z królewskich toalet. Spotykamy wyłącznie uprzejmych i uśmiechniętych ludzi. Wciąż nie mam pewności co do przyczyn tak wyraźnych różnic energii pierwszej i drugiej części parku. Wędrujemy poprzez piękną oranżerię ku kolejnemu budynkowi. Jest to restauracja. Widzę siedzących na zewnątrz ludzi, wesołych i pięknie ubranych. Zupełnie inny obraz od pełniącego analogiczną funkcję baru przy dużym jeziorze w części "arabskiej". I oczywiście - ani jednej zakwefionej kobiety, ani jednego otyłego, ciemnoskórego mężczyzny z fanatyzmem w oczach.




Dzieci bawią się na trawnikach z rodzicami bez nadmiernego hałasu. W porównaniu z poprzednim kawałkiem hide-parkowego spaceru ten rejon wydaje się wręcz wyludniony, tak jakby niektórzy ludzie wstydzili się lub obawiali tu przebywać. Ponawiam pytanie: "dlaczego?". Przecież jest tu piękniej i bardziej komfortowo. Oczywiście wiadomo, że jakość nie idzie w parze z ilością. To, co jest skutkiem, jest także przyczyną. Ale w takim razie - co wypycha te wszystkie (skądinąd skłonne do terytorialnej ekspansji) arabskie rodziny z drugiej części parku? Co nie pozwala tu przychodzić malkontentom z klasy średniej, poszukującym jedzenia bezdomnym, utrzymującym się z zasiłków Arabom?

Pojawia się tylko jedno wyjaśnienie: energia Królowej. Królowa dumnie strzeże tej części parku i sprawia, że akceptowalne są tutaj tylko energie współgrające z arystokratyczną, pełną godności i taktu nutą. Ale przecież nie o Królową tu chodzi. Królowa to tylko symbol, to czynnik organizujący podświadomość w taki sposób, że tylko to, co współbrzmi (i Ci, którzy współbrzmią) z tą nutą jest (są) w stanie odnajdować swoje miejsce w okolicach Pałacu Wiktorii. Pełna mocy, nie znosząca sprzeciwu i domagająca się szacunku energia kobieca, której fluid roznoszony jest przez wiatr, widocznie nie dociera na drugą stronę mostu. Tam jest miejsce dla wszystkich. Tutaj tylko dla tych, którzy chcą i potrafią się dopasować.

Tak się składa, że w kilka tygodni później, na prośbę rodziny, jadę do Fatimy w Portugalii. I tutaj niewątpliwie panuje żeńska energia, składa się cześć Królowej Niebios. Niektórzy twierdzą, że cud fatimski był w istocie największym w dziejach Ziemi kontaktem z cywilizacją pozaziemską, że był potężnym zjawiskiem elektromagnetycznym, które oglądały tysiące ludzi jednocześnie. A jednak - cokolwiek wydarzyło się na tej polanie i z kimkolwiek kontaktowało się troje pastuszków - tamto wydarzenie przybrało postać Matki Boskiej. I trwa nadal, jako wielki kult maryjny. Wiadomo, że dzieci aresztowano, próbowano także uniemożliwić im rozprzestrzenianie pozyskanych informacji. Wreszcie Kościół Katolicki uznał, że warto "wcielić" w swoje łono rozszerzający się kult. Dziś plac fatimski jest większy od watykańskiego. A niegdyś sielska kapliczka stoi zabudowana tak starannie ze wszystkich stron, że prawie jej nie widać. I nie łatwo jest poczuć oryginalną energię "objawienia". Trzeba się najpierw przebić przez sufit, będący energetycznym odpowiednikiem drewnianej boazerii dachu budowli, która niemal styka się z dachem dawnej polnej kapliczki. Tutaj, w świecie rządzonym przez mężczyzn, piękna matczyna energia została jednak ograniczona, ujarzmiona w ramach dozwolonych odgórnie, przez mających władzę mężczyzn w sutannach.