Witaj Droga Siostro!
Na pewno czasem czułaś się bezsilna. Znasz to uczucie rosnącej fali frustracji, ogarniającej Twoje ciało i umysł, kiedy wydaje Ci się, że nie możesz nic zrobić, niczego zmienić.., że wszystko zależy od... nich, od niego... i, że "oni" nie chcą z Tobą współpracować.
A przecież Ty chciałaś dobrze. Dążyłaś do POROZUMIENIA. I żeby wszyscy spotkali swoje racje. Jedno, na czym Ci zależało, to żeby zobaczono też Twoje spojrzenie. Wiesz przecież, że widzisz czasem coś, co innym umyka...Ale mimo to wygląda na to, że nikt nie jest zainteresowany Twoim spokojem, Twoim punktem widzenia.
Masz wrażenie, że za chwilę eksplodujesz z tej bezsilności pełnej dobrych lecz niewysłuchanych intencji! Albo chciałabyś uciec na koniec świata. Byle dalej stąd!
ZATRZYMAJ SIĘ! Powiedz do siebie: "Stop! Teraz liczy się JEDNO: mój spokój. Dopóki go nie osiągnę, odkładam wszystko na bok. Nic nie jest ważniejsze W TEJ CHWILI OD MOJEGO STANU UMYSŁU I SERCA." Bądź jak Skarlet O'Hara z "Przeminęło z wiatrem" i postanów, że podenerwujesz się lub pomartwisz najwyżej jutro. Zapomnij na chwilę, że "tommorrow never comes". Choć właśnie o to tutaj chodzi. Odkładając każdego dnia troski i frustracje na "jutro" przesuwasz horyzont zdarzeń i umykasz Twojemu ego, które już prawie Cię usidliło...
A tak naprawdę - NIGDY NIE JESTEŚ BEZSILNA, dopóki tak nie postanowisz! Ty i tylko Ty możesz wybrać, że "nic się nie da zrobić".
Zamiast więc popadać w ścieżkę bezsilności, która tak wiele kosztuje Twój organizm (kortyzol, noradrenalina itp.), lepiej zapytaj: CO JESZCZE JEST MOŻLIWE? Jakie istnieją rozwiązania tego problemu, których dotąd nie zobaczyłam (zobaczyliśmy)? I NIE ODPOWIADAJ. Zostaw rozwiązanie przestrzeni, czasowi, Bogu, Światłu, Jaźni, czy jak wolisz nazwać tę wyższą siłę. Wkrótce przekonasz się, że istniały rozwiązania, o jakich nawet Ci się nie śniło.
I nie zapominaj: inni nigdy nie robią niczego przeciwko Tobie - zawsze robią to dla Ciebie! I nigdy nie oskarżają Ciebie. Jedynie Twoją wyciętą z kartonu podobiznę, która zamieszkuje w ich umysłach, aby mogli na nią wyprojektować te części siebie, których nie chcą widzieć jako własnych.
Możesz już dziś współczuć każdemu, kto kiedykolwiek mówi do Ciebie cokolwiek bez miłości, bez szacunku, bez radości. Ponieważ nie jest wtedy w sercu. Po co dokładać do tego jeszcze Twój gniew? Czy to osłabi czy zasili napięcie?
PO PROSTU ODEJDŹ. CHROŃ SIEBIE. MASZ PRAWO DO WŁASNEGO SPOKOJU!
Na pewno czasem czułaś się bezsilna. Znasz to uczucie rosnącej fali frustracji, ogarniającej Twoje ciało i umysł, kiedy wydaje Ci się, że nie możesz nic zrobić, niczego zmienić.., że wszystko zależy od... nich, od niego... i, że "oni" nie chcą z Tobą współpracować.
A przecież Ty chciałaś dobrze. Dążyłaś do POROZUMIENIA. I żeby wszyscy spotkali swoje racje. Jedno, na czym Ci zależało, to żeby zobaczono też Twoje spojrzenie. Wiesz przecież, że widzisz czasem coś, co innym umyka...Ale mimo to wygląda na to, że nikt nie jest zainteresowany Twoim spokojem, Twoim punktem widzenia.
Masz wrażenie, że za chwilę eksplodujesz z tej bezsilności pełnej dobrych lecz niewysłuchanych intencji! Albo chciałabyś uciec na koniec świata. Byle dalej stąd!
ZATRZYMAJ SIĘ! Powiedz do siebie: "Stop! Teraz liczy się JEDNO: mój spokój. Dopóki go nie osiągnę, odkładam wszystko na bok. Nic nie jest ważniejsze W TEJ CHWILI OD MOJEGO STANU UMYSŁU I SERCA." Bądź jak Skarlet O'Hara z "Przeminęło z wiatrem" i postanów, że podenerwujesz się lub pomartwisz najwyżej jutro. Zapomnij na chwilę, że "tommorrow never comes". Choć właśnie o to tutaj chodzi. Odkładając każdego dnia troski i frustracje na "jutro" przesuwasz horyzont zdarzeń i umykasz Twojemu ego, które już prawie Cię usidliło...
A tak naprawdę - NIGDY NIE JESTEŚ BEZSILNA, dopóki tak nie postanowisz! Ty i tylko Ty możesz wybrać, że "nic się nie da zrobić".
Zamiast więc popadać w ścieżkę bezsilności, która tak wiele kosztuje Twój organizm (kortyzol, noradrenalina itp.), lepiej zapytaj: CO JESZCZE JEST MOŻLIWE? Jakie istnieją rozwiązania tego problemu, których dotąd nie zobaczyłam (zobaczyliśmy)? I NIE ODPOWIADAJ. Zostaw rozwiązanie przestrzeni, czasowi, Bogu, Światłu, Jaźni, czy jak wolisz nazwać tę wyższą siłę. Wkrótce przekonasz się, że istniały rozwiązania, o jakich nawet Ci się nie śniło.
I nie zapominaj: inni nigdy nie robią niczego przeciwko Tobie - zawsze robią to dla Ciebie! I nigdy nie oskarżają Ciebie. Jedynie Twoją wyciętą z kartonu podobiznę, która zamieszkuje w ich umysłach, aby mogli na nią wyprojektować te części siebie, których nie chcą widzieć jako własnych.
Możesz już dziś współczuć każdemu, kto kiedykolwiek mówi do Ciebie cokolwiek bez miłości, bez szacunku, bez radości. Ponieważ nie jest wtedy w sercu. Po co dokładać do tego jeszcze Twój gniew? Czy to osłabi czy zasili napięcie?
PO PROSTU ODEJDŹ. CHROŃ SIEBIE. MASZ PRAWO DO WŁASNEGO SPOKOJU!
Dziękuję:). Pojawia się dużo sytuacji, w których mogę próbować tego, o czy piszesz. Czuję dużą wolność, kiedy zatrzymuję się w środku bronienia swoich racji, tłumaczenia i atakowania i wybieram spokój. Niektóre kłótnie kiedyś trwające "godzinami", kończą się w pięć minut, a nawet jeśli nie, to widzę to, że są niepotrzebne i że walka jest tak na prawdę ze sobą, a nie z drugą osobą. K.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam na twoim FB komentarz odnośnie komentarzy pod Twoimi wpisami więc odpowiadam na niego swoim komentarzem ;) Wiele u Ciebie inspiracji a w szczególności przypominajek bo wiele z tych złotych myśli już wiemy, tylko często poddajemy się silnym emocjom, impulsom, nawykom etc. Ja mam do Ciebie prośbę o wpis na przyszłość. Skończyłam niedawno 25 lat i jeśli będę chciała to niebawem skończę studia. Myślę, że to "problem", który dotyka wielu młodych kobiet i mężczyzn także. Jestem ciekawa Twojego punktu widzenia. Chodzi o energię działania, wejście w uczciwą i pełną pasji relację z pieniądzem... Odczuwam blokadę jeśli chodzi o kwestie materialną dotyczącą utrzymywania się, zauważam że w dużym stopniu wynika to z tego, że pragnę zajęcia w pełni połączonego ze mną, sprawiającego, że ciągle się rozwijam (duchowo, emocjonalnie...). Często popadam w taką życiową niemoc, nie wiem też gdzie w sobie szukać tych pokładów kreatywności, które każdy z nas ma. Zdaję sobie sprawę, że każdy ma do czegoś talent, ale wciąż czuję jakbym stała w ciemnym lesie i czekała na światło, które mi oświetli tą niewidoczną przestrzeń. Przeżywam również różne momenty bo czasem znajduję dużą cierpliwość i pozwalam życiu się dziać, po prostu płynę, ale czasem nadchodzą takie dni jak ten - kiedy pragnę odnaleźć pasję, pracę i stwarzać coś, dawać coś światu, a jednak te blokady... och. No :) To tyle. Ciekawi mnie twój punkt widzenia na taką kwestię - kobiecą energię działania. Buziaki. S.